
Truskawkowo o wentylacji
O mlodych matkach
2012-10-18 14:46Chcąc nie chcąc, obserwuję więc, jak młode kobiety z dziećmi, w miarę dobrze uposażone, dobrze ubrane, godzinami siedzą i zajmują się sobą zamiast dziećmi. Rozmawiają o pierdołach, językiem agresywno-wódczanym, chwalą się, który z mężów lepiej zarabia, i radzą, jak go oszukać, że zupa nie jest z proszku (wystarczy podgotować w niej pokrojoną marchewkę). Do dzieci, które szaleją samopas, zwracają się chaotycznie, impulsywnie i z wrzaskiem, gdy te zbyt daleko odjadą lub wtoczą się na swoich plastikowych jeździkach na ulicę, tuż pod koła samochodu.
A to błąd logiczny, o którym mówił już Arystoteles i Schopenhauer: Kowalski to pijak, więc wszyscy Polacy to pijacy. Kiedy powiedziałem, że wózkowe są be, to nie znaczy, że wszystkie matki są takie. To zresztą stoi w felietonie czarno na białym. Doceniam pracę matek, o ile jest pracą. Szanuję je i wiem, że poród może być traumą, zdaję sobie też sprawę, ile trzeba włożyć wysiłku i czasu w macierzyństwo, jeśli ma być odpowiedzialne. W felietonie piszę o tej grupie kobiet, która reprezentuje czarne jądro polskiej kobiecości, matek, które wcale się nie przepracowują, a uważają się za nietykalne i namaszczone ze względu na świętość macierzyństwa. Jeden z internautów napisał, że wózkowe „noszą d… jak monstrancję”; to dotyka sedna problemu, choć bardzo brutalnymi słowy.
Bo wózkowe zagarniają przestrzeń publiczną, która powinna być przedmiotem konsensu. Gdybym wezwał straż miejską, bo tzw. menele hałasują pod oknami, niszczą zieleń i przeklinają, to by ich usunięto, ale wezwanie jej, by uciszała tak samo zachowujące się matki, jest niemożliwe, mimo że poziom hałasu, agresji i chamstwa w zasadzie jest podobny. Mamy tu zatem do czynienia z relatywizmem moralnym i prawnym. Niby można poprosić, by były ciszej, ale im się wydaje, że nie muszą się naginać, a takie staruchy jak ja niech idą do lasu, jak się im nie podoba. Ale ja nie chcę iść do lasu albo nie mogę, a jestem zmuszany, by zgadzać się na brutalnie stawiane przez nie warunki.
No cóż, zostałem tam tak przesadzony z pierwotnego miejsca, by artystka, przechodząc, mogła uderzyć mnie torebką, rzucać we mnie starymi łachami, a potem obraźliwie, drastycznie dialogować ze mną i moją żoną, szydząc z mojego wieku, męskości, płodności.
Niby to nic, drobiazg, ale to pokazuje pewien rodzaj zaczadzenia umysłu. Bo często radykalne feministki zamiast zajmować się wszystkimi kobietami – starymi, młodymi, grubymi, chudymi, dzieciatymi i bezdzietnymi – skupiają się na tematyce „okołowaginalnej” i przemocy wobec kobiet. Jakoś mało organizują akcji dotyczących starych lub samotnych kobiet. Nie zauważają, że kobiety bezdzietne są czasami przedmiotem agresji kobiet dzietnych. Bo te drugie czują się wyróżnione, uświęcone i spełnione, w związku z tym atakują te kobiety, które nie zdecydowały się na dziecko lub go mieć nie mogły. To też może dotyczyć starego profesora, bo czy ktoś pomyślał, że ten stary dziad i mizogin być może kiedyś chciał mieć dziecko, a nie mógł np. z powodu dramatycznej sytuacji materialnej?
Jest taka starorzymska zasada naszej kultury: do ut des – daję, żebyś dał. Niechaj będzie, jak chcą: wszędzie szerokie chodniki, mnóstwo przedszkoli i żłobków, przewijaki w każdej toalecie, ale to wymaga wyższych podatków. Wielu ludziom państwo jest potrzebne, gdy ma dać, gdy czegoś żąda – jest wstrętne. Doświadczają tego polskie rodziny w Skandynawii czy w Niemczech. Pewnego dnia bowiem pojawiają się trzy miłe panie z urzędu i okazuje się, że te polskie wzorce mamuś wózkowych sprawiają, że dziecko trafia do rodziny zastępczej. Bo państwo ingeruje tam w wychowanie rodzinne i kształtowanie postaw, bo wymaga, bo jest obecne w lodówkach, łóżkach i piaskownicach. No a tego przecież te samolubne panie nie zniosą.
U podstaw sporu jest niezrozumienie, ale na nim żeruje nowa fala populizmu. Pojawia się Homo electronicus, który przyjmowany jest z całym dobrodziejstwem inwentarza. Podobnie jak wózkowa, która jest jego karykaturalnym odpryskiem. Ale nie radzę stawiać na te nowe figury populizmu – chyba że chcemy mieć do czynienia z nową przemocą tłumu, z wodzostwem nowego rodzaju. Przemoc ta będzie wyglądała trochę inaczej, bo Homo electronicus ma inne narzędzia niż populizm typu faszyzującego czy komunizującego. Ale oczekiwania tłumu są podobne: że ktoś przyjdzie i rozwiąże problemy, ktoś autorytarny.
Tagi:
—————